21.01.2010

Przestrzeń















Otwarta przestrzeń - oto za czym tęskni oko.
Żeby nic go nie zatrzymywalo, nie ograniczalo, nie więziło.
Żeby nie musiało rejestrowac, oceniac, wybierac, decydowac,
żeby było wolne. I żeby bez przeszkód, swobodnie biegło przed
siebie do granic horyzontu, tam gdzie niewyrazny, przysłonięty
mgiełką ścieg łączy ziemię z niebem, na najdalszym krańcu świata.

Ale przede wszystkim otwarta przestrzeń - wyzwala i pomnaża
nas samych. Uwolnieni ze ścisku tłumu ulicznego, z korków
samochodowych, z autobusów i metra, z ciasnoty urzędów
i poczekalń, z trybów miasta-maszyny, które zmełło nas na
spocone, umęczone anonimowe cząsteczki wielkiej ruchliwej
masy ludzkiej - odzyskujemy oddech, swobodę, kształt, tożsamośc.

Nic nam nie zagraża. Niczyj łokiec, przekleństwo, obelga,
strzał w plecy. Nikt nas nie próbuje wykiwac, okłamac,
naciągnąc, okraśc. Możemy się odrężyc i odpocząc.
I mimo że juz sięgamy sobą daleko - do granic horyzontu
i szczytu nieba, widzimy, jak ciągle jest wiele wolnej
przestrzenii, że możemy ją wypełnic sobą tyle,
ile pomyślimy, ile zapragniemy, ile zdołamy.

Ryszard Kapuściński

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

space - the final frontier (:>

pjolo pisze...

So it's not stopped, at the farthest edge of the world.